OBÓZ BIEGOWY WĘGIERSKA GÓRKA
16-19.03.2017
No i stało się. Powodowani chęcią poprawy swoich życiówek oraz wzrostu formy , po raz kolejny znaleźliśmy się na obozie kondycyjnym. Na miejsce wylewania hektolitrów potu po raz wtóry został wybrany ośrodek „JAZ” w Węgierskiej Górce. Miejsce sprawdzone w poprzednim roku , oferujące komfortowe warunki do biesiadowania to znaczy do treningowania J. Tuż przy budynku znajduje się bieżnia tartanowa, którą można udeptywać w każdą możliwą stronę. Parę kroków dalej jest rzeka gdzie można pomorsować, tylko niestety jest tam zimna woda. No i oczywiście zaczynają się szlaki górskie, gdzie można się sprawdzić L. Biegi górskie pokazują gdzie jest miejsce człowieka w szeregu i oddzielają mężczyzn od chłopców J.
Pierwszy trening rozpoczęliśmy w czwartek tuż po przyjeździe. Był to lekki rozruch Traktem Cesarskim gdzie zaczęliśmy aklimatyzację wysokogórską. Trochę biegania, trochę rozciągania, trochę gadania, w końcu od czegoś trzeba zacząć. Zrobiliśmy to w lekko okrojonym składzie gdyż nie wszyscy zdążyli przyjechać. Oczywiście na obiad to już dotarło więcej osób J, zresztą trudno się dziwić gdyż menu było bardzo dobre. Porcje duże, nikt nie miał prawa chodzić głodny. Zapotrzebowanie energetyczne naszej grupy było ogromne przy tak katorżniczych ćwiczeniach. Aha, po pierwszym treningu oczywiście trzeba było pozrzucać wszystko na endomondo i facebooka, bo bez tego to trening jest nieważny J. Po obiadku regeneracja- jest to element treningu najbardziej lubiany przez naszą grupę. No może na równi z nawadnianiem J. Później trening otwarty dla publiczności na stadionie, gdzie szlifowaliśmy technikę dziwnych kroków rodem z Monty Pythona. Po mocno wyczerpujących ćwiczeniach rozpoczęliśmy tzw. piramidki. Tutaj nas trochę przytkało, mało kto z nas robi tak szybkie treningi. Wszystko odbywało się pod czujnym okiem trenera Romka, który dzięki Bogu gwizdał co dwadzieścia sekund, dzięki czemu każdemu lepiej się biegało J. Przy tych elementach treningowych starałem się dotrzymywać kroku Młodemu, ale to już chyba niemożliwe, chociaż……
Wieczorem kolacja- tutaj chyba nie muszę dodawać, że wszyscy ochoczo się stawili. Ale nie ma co się dziwić gdyż na następny dzień był zaplanowany wypad w góry, a tam żartów już nie ma J.
W piątek rano nerwowe przygotowania do biegu górskiego. Jeden drugiego pytał w co się ubrać i tak półtorej godziny. Pogoda była wyśmienita, słońce ochoczo wyłaniało się z nad górskich szczytów jakby zapraszało nas na tą wyprawę. Niektórzy skusili się jeszcze na narty bo to już sama końcóweczka sezonu. My spakowawszy się w lekkie plecaki i porządne reklamówki wyruszyliśmy na szlak. Start przy sklepie, po chwili już nastąpił podział na grupy. Były różne założenia i plany biegu w tym dniu. Ja pobiegłem z Kolorem i Młodym. Tempo narzuciliśmy lekko forsowne, koło 10 km zbiegliśmy ze szlaku i pobiegliśmy tam gdzie nas nogi poniosą. No i szybko zgubiliśmy się, ale dzięki współczesnym gadżetom momentalnie obraliśmy właściwy kierunek. Szybki powrót do auta żeby zdążyć na obiad J. Dziewczyny wybrały trochę inną trasę niż my. Inna nie znaczy łatwiejsza, wprost przeciwnie. Obiad po takiej wyprawie zjedzony z apetytem, talerze wylizane, więc praktycznie nie było nic do mycia J. W tym dniu drugiego treningu nie było, wszyscy woleli chór. Nagrałem z ukrytej kamery jak odbyło się głosowanie: https://www.youtube.com/watch?v=E9jor7TCQk8
Co do soboty to pamiętam deszcz i deszcz , no i poranny trening na stadionie gdzie znowu kręciliśmy szybkie kółka. Aura w tym dniu może nie sprzyjała, chociaż przy tym tempie dodatkowe chłodzenie się przydawało. Dużo uwag trenera, poprawianie własnych błędów i szlifowanie techniki. Niektórzy biegali bardzo szybko, chyba chcieli zdążyć na obiad J. W tym dniu na drugi trening udaliśmy się w kilku grupach. Niektórzy wyruszyli pobiegać po Trakcie, niektórzy wzięli w dłoń kije i żwawo pomaszerowali w dal. My zgodnie z wytycznymi trenera zrobiliśmy lekki rozruch asfaltem po lekku w górę ulicą Stromą. Tam już mnie odcięło na podbiegu. Może dlatego, że chłopaki mieli częste wyrzuty ze śledziony. Uporczywie twierdzili, że to naturalny element treningu J . Aż tak się na tym nie znam, więc wolałem się wycofać. Na zbiegu towarzyszył nam deszcz i grad.
Podczas obozu nie brakło również posiedzeń integracyjnych połączonych z wymianą informacyjną, chociaż niektórzy nazywają to obgadywaniem J. Były prelekcje naukowe prowadzone przez Romana, gdzie udzielał cennych wskazówek dotyczących biegania. Szczególnie dużo pytań miał Paweł gdzie z każdym piwem rodziły się nowe zapytania nie cierpiące zwłoki J.
Niedziela w Węgierskiej była słoneczna. W tym dniu trening na Trakcie, gdzie było zaplanowane szybkie zbieganie i podbiegi. Ja osobiście podbiegów nie lubię gdyż mają jedną wadę: są pod górkę.
Fajnie było spędzić z Wami te kilka dni na treningach i przy kawie, dzięki za towarzystwo jak i uwagi trenera, które przerodzą się w nowe życiówki.
Adam Mickiewicz J
( Grześ Basta )